Na tym wyjeździe wstaję około 10-11. Będę musiał się od tego odzwyczaić, bo niedługo zaczyna się szkoła. Zjedliśmy nasze ostatnie śniadanie w Murigholu, ja pobawiłem się z Tymonem, Polakiem, który wczoraj wraz ze swoją mamą przyjechał do Rumunii. Jego mama na imię miała Anita, tata z nią trochę pogadał, ja z Tymkiem pograliśmy w badmintona i pobawiliśmy się na komputerze . Niestety był to nasz ostatni spędzony tam dzień, a Oni dopiero co przyjechali. Trochę szkoda, no ale cóż nasza wyprawa powoli dobiega końca. Tata podał tej pani adres naszego bloga, a ja wymieniłem się z Tymonem danymi Skype’a . Pożegnaliśmy się i wtedy zdaliśmy sobie sprawę że nie mamy z tatą żadnego zdjęcia na którym jesteśmy razem, więc poprosiliśmy tą panią żeby nam je zrobiła. Stanęliśmy przy naszym campingu i tam złapaliśmy busa do Tulczy. Nawet nie musieliśmy iść 1,5 kilometra na stację. Z Tulczy pojechaliśmy pociągiem do Bukaresztu. Pociąg bardzo mi się podobał. Był nowoczesny, choć składał się tylko z jednego wagonu. Był podobny do tramwaju. W Bukareszcie szybka kolacyjka w KFC i przesiadka. Mieliśmy jechać pociągiem do Dede, a tam dopiero wsiąść w pociąg do Targu Mures, ale okazało się że jedzie on bezpośrednio i nie musimy się przesiadać. Tak więc ucieszeni tym faktem pojechaliśmy w już czwartą nocną podróż.