To już 10 i ostatni dzień naszej podróży. Wstaliśmy o 5:20 rano i szybko wyszliśmy z hostelu. Pojechaliśmy metrem cztery przystanki. Mieliśmy trochę kłopotu ze znalezieniem przystanku busa „Orange Ways” , ale się udało i wyruszyliśmy punktualnie o 7:00. Szczęśliwie dojechaliśmy busem do Krakowa. Sprawdziliśmy pociągi i okazało się że bus spóźnił się ponad godzinę, więc nie zdążyliśmy na pociąg do Warszawy przez Radom. Gdybyśmy na niego zdążyli to moja mama odebrała by nas w Radomiu i pojechał bym od razu na działkę do mojego kolegi. Niestety ten plan się nie powiódł, więc kupiliśmy bilety na inny pociąg tyle że do Puław. Potem poszliśmy coś zjeść do KFC, a stamtąd bez pośpiechu na pociąg. Weszliśmy jako drudzy więc mieliśmy do wyboru wszystkie przedziały. Bardzo miło się jechało. Dotarliśmy ok. 20:00 wieczorem. Ze stacji w Puławach kolega mojego taty odwiózł nas do Kazimierza. Tam gorące powitania, całusy, przytulanie jak zawsze po powrocie z podróży. Teraz właśnie siedzę z przyjacielem i piszę tego bloga. To już koniec naszej męskiej wyprawy, ale za rok pojedziemy znów. Mam nadzieję że relacje z bloga się podobały i już niedługo będą kolejne. A i chciałem jeszcze serdecznie pozdrowić panią Małgorzatę Zulczyk (profil zula) która czynnie obserwowała wszystkie wpisy. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za śledzenie relacji z naszej podróży