Obudziliśmy się rano. Ponieważ byliśmy już spakowani od wczoraj, to wzięliśmy plecaki i szybciuteńko wyszliśmy z hostelu. Zakupiliśmy bułki, picie i nie musieliśmy kupować biletów bo już je mieliśmy dzięki temu że gdy byliśmy w Budapeszcie i jechaliśmy do Serbii to tata wcześniej o tym pomyślał i kupił bilety w dwie strony. A więc wystartowaliśmy! Pociąg był stosunkowo ładny i nowy, więc miło się nim jechało, szczególnie że mieliśmy cały przedział dla siebie. Gdy dojechaliśmy od razu zameldowaliśmy się w hostelu „Casa Nostra” i pobiegliśmy na hale targowe, gdzie kupiliśmy prezenty dla znajomych i rodziny, przyprawy, napoje na drogę, melona na deser i produkty na kanapki na drogę. Zjedliśmy też bardzo dobry obiad w jednym z barów w halach targowych. Była pyszna pikantna, pieczona kiełbasa i gulasz z galuszką (takie węgierskie kluseczki). Po obiedzie najedzeni węgierskimi przysmakami wróciliśmy do hostelu. Po powrocie z węgierskiego obiadu spakowaliśmy się, zrobiliśmy kanapki na drogę, porządnie się wyszorowaliśmy i poszliśmy spać.