Niestety to już dzisiaj. Dzień wyjazdu. Smutne chwile rozstania i pożegnania. Na szczęście obeszło się bez żadnych płaczów, po prostu zjedliśmy śniadanie jak co dzień, spakowaliśmy się i złożyliśmy namiot. Zrobiliśmy zdjęcie z panią Marią, pożegnaliśmy się i pojechaliśmy autostopem (już niestety nie za darmo) do miasta, gdzie poszliśmy na przystanek autobusów. Długo czekaliśmy na busa, ale w końcu dojechał. Pojechaliśmy nim do Suczawy, gdzie poszliśmy do Centrum Informacji Kolejowej. Kupiliśmy bilety na pociąg do Braszowa, niestety pociąg ten jechał do Bukaresztu, a dopiero potem do Braszowa. Byliśmy trochę zmęczeni, więc usiedliśmy w kawiarence, w której ceny były wręcz indyjskie . Piwo za 2 RON, a woda za 1 RON. Gdy wypiliśmy, ja pobiegłem z ciekawości na dworzec spytać się ile kosztują bilety do Braszowa busem, pani odpowiedziała że 70 RON od osoby. Potem zamieniliśmy się rolami i to tata poszedł kupić sobie kartę telefoniczną żebyśmy mieli jakiś kontakt ze światem. Potem poszliśmy na mały obiad, skąd przenieśliśmy się na plac 22 grudnia. Plac bardzo ładny, dużo dzieci na rowerach, deskach skateboardowych, rolkach. Usiedliśmy na chwilę w kawiarence, powrzucaliśmy zdjęcia na bloga i poszliśmy. Ja po drodze zjadłem kanapkę w Mc’Donaldzie i z małymi przygodami pojechaliśmy na dworzec kolejowy, skąd odjechaliśmy pociągiem nocnym do Braszowa.