Dzisiaj dużo się nie działo. Poleżeliśmy całkiem długo na plaży, przeszliśmy się główną uliczką a potem zawróciliśmy, bo dalej były tylko pola, domy i ślepa uliczka w którą przypadkowo weszliśmy. Wykąpaliśmy się w morzu (dziś fale małe) i zjedliśmy obiad w restauracji Bibi Bistro. Było już dosyć późno, a ja nie chciałem objadać się na wieczór, natomiast tata zamówił koryto z dziesięcioma kiełbaskami Mici i kupą frytek na których utarta była bryndza. Bardzo nam smakowało, aczkolwiek kiełbaski te różniły się trochę smakiem i wyglądem od tamtych w Gura Humorului. Mieliśmy jeszcze plan iść na koncert, ale ja zasnąłem . W stanie bym powiedział „zaspanym” ledwo doszedłem do namiotu, więc nie opłacało się iść na koncert. Padłem na karimatę...